W wywiadzie dla radiowej Jedynki, Joachim Brudziński użył sformułowania "dotknięci łaską wiary" wobec osób przedkładających kompetencje członków komisji Millera nad kreatywność polityków PiS z zespołu Macierewicza.
Tym razem pozwolę sobie zostawić na boku kwestię słuszności tej oceny, tym bardziej, że z powodu kompletnego braku znajomości zagadnień technicznych pan Brudziński jest skazany na wiarę w sprawach badania katastrof komunikacyjnych, niezależnie od tego do której wersji się skłania.
Znacznie bardziej interesujące jest to, co wyrwało mu się niechcący, to, że użył słowa "wiara" w kontekście negatywnym, szyderczym, przedstawiającym wierzących jako ludzi słabo radzących sobie z wyzwaniami intelektualnymi które stawia przed nimi nowoczesny świat. Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że Brudziński deklaruje się jako wierzący katolik a większość elektoratu jego partii stanowią dewoci z prowincji.
Zresztą, to tylko jeden z przejawów utrzymującego się trendu. Pamiętamy jak swego czasu wierzący katolicy wyjęli ze sformułowania "cud gospodarczy" oznaczającego całkiem przyziemne zjawisko słowo "cud" po to, by imputować przeciwnikom rzekomą wiarę w cuda. Co raz któryś z nich zarzuca rozmówcy dogmatyzm. Jedna z piszących na S24 starych dewotek napisała kiedyś przy okazji kolejnej notki smoleńskiej, że "szkiełko i oko" silniej do niej mówi niż "czucie i wiara" - koniec świata!
Teraz zauważmy, że PiS i media toruńskie to tak naprawdę przejawy ruchu, który pod płaszczykiem udawanego patriotyzmu próbuje ocalić nieuchronnie chylący się ku upadkowi katolicki skansen. Jakie szanse powodzenia mają ich wysiłki, skoro dla celów bieżącej retoryki kompromitują pojęcia stanowiące jego fundamenty - wiarę, cuda, dogmaty.
Komentarze